Przejdź do głównej zawartości

Muzyczna podróż w głąb Panny P.

Był ciepły, letni dzień na jednym z nowohuckich osiedli, gdzie wcześniej mieszkałem. Siedziałem na sofie z Panną P. rozmawiając o wszystkim i o niczym. Byliśmy po wspólnie spędzonej nocy, a moja partnerka miała za niedługo iść na autobus. Temat rozmowy zszedł na muzykę, a dokładnie na teledysk Rammsteina do piosenki "Pussy", nakręcony w stylu soft porn. Jako, że Panna P. go nie widziała, postanowiłem jej pokazać. Oczywiście w wersji nieocenzurowanej.

Rammstein - Pussy (Official Video) from LINDEMANN on Vimeo.

Gdy teledysk się skończył, Panna P. wyraźnie nabrała ochoty na zabawę. Bezceremonialnie położyła mi dłoń na kroczu, gładząc mojego penisa przez spodnie. Po chwili nie miałem ich już na sobie, a ona trzymała go w dłoni poruszając nią rytmicznie w górę i w dół. Następnie nachyliła się i najpierw oblizała wędzidełko, a następnie zacieśniła swoje usta na główce. Wzięła go głębiej. Po minucie poczułem, że osiągnął on już swój maksymalny rozmiar. Byłem gotowy. - Wypnij się. - powiedziałem. Panna P. posłusznie wstała, uklękła na sofie opierając się przedramieniem o oparcie i podwinęła sukienkę.

Wstałem i oczom moim ukazały się piękne, kształtne pośladki przedzielone czarnym paskiem koronkowych stringów. Chwyciłem je z obu stron i zacząłem je powoli zdejmować obserwując jak środkowy pasek powoli odkleja się od jej soczystej brzoskwinki. Rzuciłem stringi na ziemię i wsunąłem dwa palce w jej dziurkę żeby sprawdzić, czy jest już gotowa. Była wystarczająco mokra, więc złapałem swojego dumnie sterczącego, maksymalnie twardego penisa i wszedłem w nią najpierw do połowy, a potem stopniowo coraz dalej, aż zagłębiłem się w nią po same jądra. Ujeżdżałem ją coraz szybciej trzymając za biodra. Po chwili jedną stopę opierając o sofę pochyliłem się w jej kierunku, zsunąłem ramiączka sukienki i bezceremonialnie włożyłem dłonie pod biustonosz. Ściskałem jej piersi, bawiąc się jej wiecznie sterczącymi, twardymi sutkami. Ustami wpiłem się w jej szyję, jednocześnie podkręcając tempo stosunku, a moje mokre od potu jądra rytmicznie uderzały o jej łechtaczkę. Byliśmy zwróceni tyłem do balkonu, do którego drzwi były szeroko otwarte. Mieszkałem wtedy na parterze, więc wprawny obserwator mógł nas zauważyć, ale nie dbaliśmy o to.

Doszedłem po piętnastu minutach ostrej jazdy wewnątrz rozgrzanej i mokrej muszelki Panny P. Do autobusu było już naprawdę niewiele czasu. Panna P. wstała i szybko poprawiła biustonosz. Chwyciła torebkę i pospiesznie wytarła chusteczką strużkę spermy ściekającą jej właśnie po udzie. Cała w skowronkach uśmiechnęła się szeroko i wybiegła z mieszkania. Podniosłem jej stringi z podłogi, wytarłem nimi swojego wciąż nabrzmiałego, ciężko zwisającego kutasa, po czym poszedłem do łazienki wziąć prysznic.

M.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Start!

Witajcie. Nazywam się M26. Jestem na pozór zwyczajnym facetem, na co dzień pracującym w jednej z krakowskich korporacji, mieszkającym tutaj od kilku lat, nieprzerwanie zafascynowanym pięknem tutejszych kobiet w połączeniu z klimatem tego miasta. Bloga postanowiłem założyć kierując się ciekawością co na temat seksu i erotyki mają do powiedzenia mieszkańcy Krakowa, miasta uważanego za konserwatywne. Zamierzam tutaj publikować Wasze erotyczne przemyślenia i historie przesyłane za pomocą formularza kontaktowego. Ważnym dla mnie kryterium publikacji będzie język, którym będziecie się posługiwali. Od razu mówię, że nie znoszę chamstwa i prostactwa oraz nie toleruję zbyt dużej ilości wulgaryzmów na raz. Ma być ciekawie, pikantnie i na poziomie, gdyż nie mam zamiaru sprowadzać tego bloga do poziomu rynsztoka, jaki prezentuje większość tego typu stron w Internecie. Publikowane tutaj treści będą w pełni anonimowe. Nie będę udostępniał ani w żaden sposób wykorzystywał Waszych adresów e-mail, c

Wilgotny listopad

Był listopad ubiegłego roku, jakże odmienny od tego, który mamy obecnie. Było zimno, często siąpił deszcz, a miasto spowijała gęsta mgła oraz smog. W takiej właśnie atmosferze przemierzałem wilgotne ulice wieczorami po pracy, kierując swe kroki na Stare Podgórze, gdzie w klimatycznej kawalerce mieszczącej się w kamienicy nieopodal Rynku Podgórskiego mieszkała moja przyjaciółka Ania. Przychodziłem do niej na pogawędki, często po drodze kupując dobre piwo lub wino, a ona częstowała mnie kolacją. Rozmawialiśmy tak w przyjemnej i luźnej atmosferze, relacjonując sobie wzajemnie miniony dzień w pracy, chwaląc się sukcesami, a czasem przełykając gorycz porażek. Prowadziliśmy również żywe rozmowy światopoglądowe, dyskutując o sensie weganizmu lub krytykując bieżącą politykę. Ania była typem niepozornego nerda: za duże okulary, hipsterskie ciuchy z lumpeksu, włosy w nieładzie. To jedna z tych lasek, na którą nie masz ochoty dopóki się nie rozbierze i nie pokaże co potrafi w łóżku. Tak właśnie
Poznałem pewną panią o zawodzie lekarza psychiatry. Trochę mnie zainteresowała, ale raczej w celu rozmowy, taka sympatia. Wkrótce okazało się że ta pani (ma 35 lat) ma zaburzenia osobowości. Jest uzależniona od seksu, ma paranoję (nieuzasadnione podejrzenia) i robi histeryczne awantury. Mimo to nikt nie odebrał jej zdolności do wykonywania zawodu, jedynie zwalniali ją z pracy kilka razy. Ona pracuje w Krakowie w ośrodku leczenia uzależnień. Mariusz